Zbiory domeny publicznej (wyszukiwanie)

Rewolucja digitalizacji i problemy z prawem autorskim

Biblioteki, archiwa, galerie i muzea z całego świata digitalizują swoje zbiory i udostępniają je w internecie. Digitalizacja to po prostu przeniesienie treści z postaci analogowej do cyfrowej: wyciągnięte z niedostępnych często archiwów i magazynów fotografie, grafiki, dokumenty są skanowane, opisywane i publikowane online. Zbiory muzeów (obiekty trójwymiarowe) fotografuje się, a zdjęcia umieszcza w sieci, tak aby każdy mógł mieć do nich dostęp. Raz umieszczony w internecie plik zawierający treść skanu (np. wizerunek fotografii archiwalnej) może być swobodnie i bezkosztowo kopiowany. To prawdziwa rewolucja – zbiory dotąd dostępne wyłącznie dla wybranych lub tych, którzy byli w stanie odwiedzić siedzibę muzeum, biblioteki czy archiwum, teraz mogą być nie tylko oglądane przez wszystkich, ale też wykorzystywane jako podstawa innych prac i projektów.

Niestety, nie jest tak różowo. Chociaż nie istnieją poważne bariery techniczne, które mogłyby ograniczać udostępnianie zbiorów, blokowane jest ono przez prawo autorskie. Jak pamiętacie z lektury pierwszej części kursu, utworów chronionych bez zgody uprawnionej osoby czy instytucji nie można umieszczać online i rozpowszechniać. Dlatego trudno znaleźć w internecie najnowsze książki czy filmy: są one tam często publikowane niezgodnie z prawem, natomiast żadna poważna instytucja nie może pozwolić na to, aby bez odpowiednich zgód upubliczniać online utwory chronione przez prawo autorskie. Z tego powodu oraz ze względu na historyczny charakter dużej części lub wszystkich swoich zbiorów biblioteki, archiwa, muzea czy galerie udostępniają online tylko te utwory, które weszły już do domeny publicznej. Niektóre z instytucji decydują się także na publikowanie online utworów osieroconych.

Rezygnuję ze swoich praw autorskich

Chociaż domena publiczna kojarzy się nam przede wszystkim z utworami, które mają już swoje lata, w internecie znaleźć można także zupełnie nowe zasoby o takim statusie. Ich twórcy zdecydowali się zrezygnować z ochrony, jaką daje prawo autorskie, a co za tym idzie, z ograniczeń narzucanych przez tę ochronę. Ponieważ nie jest wcale pewne, czy można skutecznie zrezygnować z ochrony praw autorskich (prawa osobiste są wieczne i niezbywalne), niektórzy korzystają z narzędzia CC0 – prostego oświadczenia o rezygnacji z egzekwowania praw. Warto o tym pamiętać: utwory oznaczone CC0 mogą być swobodnie wykorzystywane tak jak utwory z domeny publicznej. Aby w pełni to zrozumieć, warto wykonać takie ćwiczenie:

arrow

Krok #1

Wejdź na stronę pixabay.com

Krok #2

Wpiszcie dowolne słowo kluczowe, dzięki któremu znajdziecie pasujące zdjęcia – na przykład przejście dla pieszych.

Krok #3

Pojawia się lista 29 fotografii i grafik. Wybieracie tę najbardziej pasującą, na przykład taką

pixabay.com/pl/ulica-pasy-zebra-296220/

Krok #5

Tuż pod tabelką rozmiarów plików do pobrania znajduje się taka informacja: 

Licencja: CC0 Public Domain / FAQDarmowy do użytku komercyjnego / Nie wymaga przypisania 

 

To właśnie przykład skorzystania z oświadczenia CC0. Autor fotografii oświadcza w nim, że rezygnuje z egzekwowania swoich praw autorskich. Dzięki temu można swobodnie wykorzystać jego fotografię, także do celów komercyjnych. Przy publikacji zdjęcia nie musimy nawet informować o tym, że to on jest jego twórcą.

Ten prosty przykład fotografii z serwisu Pixabay.com pokazuje, jak korzystanie z utworów z domeny publicznej bardzo różni się od korzystania z utworów chronionych udostępnianych online. Ściągając pliki z Pixabay, nie musimy nikogo pytać o zgodę, niczego płacić ani nawet podpisywać fotografii, co w wypadku projektowania na przykład plakatów czy ulotek może być istotne (czasem brakuje miejsca, żeby dobrze oznaczyć autora wykorzystywanego zdjęcia). Gdybyśmy chcieli wykorzystać dowolne zdjęcie znalezione w internecie, musielibyśmy rozpoznać jego status prawnoautorski, to znaczy to, czy jest chronione i kto ma do niego prawa, oraz skontaktować się z tą osobą lub instytucją z prośbą o zgodę na wykorzystanie.

Fotografowanie w muzeum

Zbiory z domeny publicznej można pozyskiwać nie tylko w internecie. Jeszcze długo większość zbiorów bibliotek, archiwów czy muzeów nie będzie dostępna online. Często bywa też tak, że jakość skanów nie jest zadowalająca.

Kiedy na początku kursu analizowaliśmy przykład literackiego przepisu Adama Mickiewicza, mówiliśmy o tym, że prawo autorskie dotyczy utworów, a te mają charakter niematerialny. Myśląc o domenie publicznej, warto oddzielić niematerialny utwór (twórczość, kreację, treść, znaczenie) od jego nośnika: papierowego: rękopisu, drukowanej książki, odbitki fotograficznej czy płótna, na którym namalowano obraz. Niematerialny utwór – dzięki technice cyfrowej – można łatwo przenosić między poszczególnymi nośnikami, łatwo też go zwielokratniać i edytować.

Utwory z domeny publicznej znajdziemy na przykład w muzeum. Obrazy, których twórcy zmarli ponad 70 lat temu, są w domenie publicznej, a zatem mamy pełne prawo je sfotografować i taką kopię cyfrową dalej rozpowszechnić i wykorzystać, także do celów komercyjnych. Być może więc sposobem na pozyskanie dobrej jakości materiałów z domeny publicznej jest nie tylko przeszukiwanie zasobów internetu, ale i wizyta w lokalnym muzeum? Oczywiście pojawia się tu masa problemów związanych z zakazywaniem fotografowania, jednak o ile nie zagraża ono bezpieczeństwu zbiorów, nikt nie powinien nam zabraniać robienia zdjęć; nie powinniśmy też być zmuszani do składania jakichkolwiek wniosków czy zapytań o zezwolenie na takie działanie. Niezgodne z prawem jest także pobieranie opłat za możliwość fotografowania.